Obserwatorzy

Kenia- życie codzienne lokalnej ludności

Będąc w Kenii, nie sposób nie zwrócić uwagi na warunki życia lokalnej ludność. W większych miastach takich jak np Mombasa, na każdym kroku widać biedę. Ludzie pracują w trudnych warunkach, niekiedy za dolara dziennie.





Kenijczycy z reguły są przyjaźnie nastawieni do turystów, jednak ze względu na wszechobecne ubóstwo coraz częstsze stają się napady, drobne kradzieże, wyrywanie toreb, kamer, aparatów. Należy zachować ostrożność, szczególnie a w dużych miastach. Niebezpieczne są wieczorne spacery po plaży lub ulicami miast. Wartościowe przedmioty, dokumenty, bilety lotnicze najlepiej przechowywać w hotelowym sejfie.


Wracając z safari, przemierzyliśmy ok 300 km przez tereny małych afrykańskich wiosek. Kierowca naszego busa zatrzymał się w jednej z takich wiosek abyśmy mogli zobaczyć jak wygląda codzienne życie kenijskich rodzin. 

Domy budowane są z lokalnych, łatwo dostępnych materiałów. Szkielet chaty to drewniane tyczki wbite w ziemię oraz gałęzie.  Konstrukcję oblepia się mieszanką błota, krowich odchodów, popiołu oraz trawy. Dachy kryte są liśćmi palm bądź blachą.  W takich lepiankach mieszkają całe rodziny.  Mimo niskiego standardu oraz trudnych warunków bytowych  mottem życiowym Kenijczyków jest słynne hakuna matata czyli " nie martw się, nie ma problemu"


Kilka osób z naszego busa przywiozło dzieciom słodycze, kredki, maskotki.  Wywołało to niemałe zamieszanie.  Momentalnie zbiegło się wokół nas ok 12 dzieciaków w różnym wieku. Widać, że dzieci żyją w biedzie. Są umorusane, zasmarkane ale uśmiechnięte. Przywykły do panujących wokół warunków  
Moje odczucia co do częstowania dzieci słodyczami są  mieszane.  Może nie tyle chodzi mi o samo rozdawanie słodyczy ile o formę w jakiej jest to robione. 
Dla niektórych turystów to nie lada atrakcja, nakarmić małe murzyńskie dzieci cukierkami. Niekiedy turyści wyrzucają cukierki z busów jakby karmili zwierzęta. Poza tym bez nadzoru rodziców, dzieciaki biją się o słodycze lub inne "dary". Obowiązywała zasada dżungli- silniejszy wygrywa. Dopiero kiedy zaingerowały mamy, babki, ciotki tych dzieci, udało się wprowadzić porządek.  Każde dziecko otrzymało  drobny upominek. Zastanawiam się także czy zamiast słodyczy nie lepiej byłoby wspomóc ich środkami czystości lub przyborami szkolnymi.  Stwierdzam, że jeśli ktoś chciałby rzeczywiście wpłynąć na polepszenie warunków życia afrykańskiej ludności, powinien wspierać organizacje takie jak UNESCO, które zdziałają znacznie więcej niż pojedynczy turysta karmiący małe murzynki jak małpki w zoo.  Może jest to dość drastyczne porównanie niemniej jednak tak to wygląda.






3 komentarze:

  1. UUUU ... w Kenii deszcz ?
    Bardzo ciekawy kraj :)
    Aha... proszę wejdź na moego bloga o podróżach podroze-to-co-kocham.blogspot.com
    Jak CI się spodoba to zostań obserwatorem .
    Jeszcze raz proszę bardzo ...
    Dziękuje z góry !
    Marysia

    OdpowiedzUsuń
  2. W porze deszczowej deszcze się zdarzają :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny post ja zapraszam na blog poczytajcie http://zzolwiemposwiecie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń