Obserwatorzy

Wodospady, dżungla, Indianie - czyli wyprawa do Parku Narodowego Canaima


Będąc w Wenezueli, obowiązkowo trzeba udać się na wycieczkę do Parku Narodowego Canaima( Canaima w jezyku Indian Pemon oznacza smierć i chorobę- tak wiem, mało zachęcające :) ale czasem warto zaryzykować:)


Jest to miejsce najstarszych formacji geologicznych Ziemi. Ponad gęstą dżunglą wznoszą się
góry stołowe, z których spływają liczne wodospady, w tym najwyższy wodospad świata Salto Angel.
Wszystko super, ale jak tam dotrzeć i kiedy najlepiej pojechać ?
Lokalne biura podróży lub rezydenci na Margaricie, oragnizuję tego typu jednodniowe wycieczki do Parku Nardodowego Canaima.Wyglądają one w ten sposób,że lecimy samolotem  z Margarity na lokalne "lotnisko" ( pas asfaltu:)   położone na terenie Parku Narodowego. Następnie przebieramy się w stroje kąpielowe, i udajemy się nad brzeg jeziora Canaima.  Jezioro to jest zasilane rzeką El Carrao. Po przybyciu do laguny z pewnością zwrócimy uwagę na dwie rzeczy, a mianowicie na kolor wody oraz  na gęstą piankę tuż przy brzegu jeziora.
 Szczególnie zwróciłam na to uwagę , kiedy miałam wejść do  wody i dostać się do łódki. Było to śrenio przyjemne doświadczenie, tym bardziej, że wcześniej sporo się naczytałam na temat  "mieszkańców" tego typu akwenów wodnych.
Jak się okazało cimnobrązowy kolor powstał na skutek rozkładu roślin porastających brzegi rzeki, a także jest spowodowany bogactwem minerałów, głównie taniny.( tak, tak , tej samej co w herbacie:)  Kolor wody zmienia się od jasnobrązowego po  ciemnobrązowy, w zależności od głębokosci. 


No to płyniemy łodzią do wodospadu El Sapo - " wodospadu żab". Dziwne  nazwy wymyślali Ci Indianie. Ani jednej żaby tam nie spotkałam , na szczęście :)

Wodospad będzie z pewnością najbardziej imponujący w porze deszczowej, kiedy jest zasilany tropikalnymi deszczami. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt,że wówczas trudniej jest pod nim przejść. Hektolitry wody zalewają wówczas oczy, i ciężko cokolwiek zobaczyć :). Wysiadamy po drugiej stronie jeziora  i udajemy się w głąb dżunglii. Warto mieć przy sobie wygodne obuwie ( niekoniecznie klapki) oraz środek na komary z conajmniej 15 % stężeniem substncji deet. ( jeśli stężenie będzie mniejsze , to wenezuelskich krwiopijców nie odstraszy)
W czasie deszczu , komary i małe meszki tną dość boleśnie. A ponieważ w tym regionie występuje zagrożenie malarią, to środek przeciw komarą jest szczególnie ważny)
Przeczytaj także : Co zabrać do Wenezuelii? ( juz wkrótce niezbędna packlista ukaże się na blogu)
W strumieniach deszczu przechodzimy  do wodospadu Salto Sapo.  Pod wodospadem jest bardzo głośno, ślisko i niebezpiecznie. Trzeba się mocno trzymać liny, żeby nie spaść.  Nie wszyscy z naszej wycieczki odważyli się przejść 15 metrowy odcinek tuż pod taflą spadającej wody,ja też się nie odważyłam:)  doszłam do połowy i zawróciłam :)  Swietna przygoda:)



0 komentarze:

Prześlij komentarz